środa, 25 kwietnia 2018

Ulubieńcy miesiąca | Kwiecień

Cześć i czołem :)

Czas na ulubieńców miesiąca! Tego typu wpis pojawia się po raz pierwszy na blogu, ale głowy nie dam czy będzie taki post co miesiąc :) Jestem dość wybrednym stworzeniem i rzadko co jest w stanie mnie zadowolić, a jak już to jest to może jedna, dwie rzeczy w ciągu całego miesiąca. 
A zgodzicie się chyba ze mną, że nie ma sensu tworzyć wpisu dla dwóch kosmetyków? ;)
Zresztą...zobaczymy jak wyjdzie w praniu. Na razie dość ględzenia,lepiej przejść do przyjemniejszej części postu, czyli ochy i achy na temat poszczególnych kosmetyków - znajdzie się coś i do ciała i twarzy, i nawet element kolorówki też się pojawia.



NAWILŻAJĄCA EMULSJA DO TWARZY | VIANEK


Jest to idealny kosmetyk do codziennego mycia buzi. Przynajmniej dla mnie. Serio, dawno nic mnie tak nie zachwyciło, a pomimo, że mam skórę tłustą, to emulsja sprawdza się genialnie. 
Pięknie oczyszcza, nie pozostawia tłustej warstewki na twarzy, ale jest bardzo delikatna dla cery. Nie podrażnia, nie wysusza i przede wszystkim nie powoduje uczucia ściągnięcia. A dodatkowo bardzo ładnie pachnie. 


OLEJEK POD PRYSZNIC | BIODERMA



Olejek dostałam już w paczce bardzo dawno temu, dzięki pracy w drogerii. Jednak dopiero ostatnio otworzyłam opakowanie, jak już wykończyłam wszystkie myjadła do ciała. Przyznam szczerze, że trochę zniechęciła mnie pojemność, wiadomo jak tego typu produkty szybko się kończą, a tu mamy zaledwie 100 ml - chociaż jest to dobra opcja na wyjazdy. 
Generalnie bardzo polubiłam ten olejek :) Dobrze oczyszcza, ale to co jest w nim najpiękniejsze, to to, że skóra po kąpieli jest gładka, miękka i nie wymaga już aplikacji balsamu. Olejek nie pozostawia jednak bardzo tłustej warstwy, co również mi się podoba. Zapach również bardzo na plus.
Słyszałam też, że super się sprawdza również jako olejek do demakijażu, jednak nie myślałam o tym, żeby go wypróbować pod tym kątem. 
Wiem, że olejek jest dostępny w różnych pojemnościach, więc prawdopodobnie skuszę się kiedyś na pojemność 500 ml. Kosztuje trochę więcej niż standardowe żele pod prysznic, więc będę polować na promocje. 

ŁAGODZĄCA POMADKA OCHRONNA | VIANEK


I znowu ten Vianek :D Sama pomadka jest dla mnie nowością, kupiłam ją kilka dni temu, ale już zdecydowałam się umieścić ją w tym zestawieniu ulubieńców. 


Same pomadki Sylveco, są mega, nigdy się na nich nie zawiodłam, ale ta łagodząca z Vianka...to była miłość od pierwszego maźnięcia. Głównie przez smak bananowy - ja po prostu kocham zapach bananowy. Nawet podczas robienia zdjęć wysmarowałam się pomadką przynajmniej trzy razy. 
A poza tym, nie uważacie, że opakowanie poprzez te różowe elementy wygląda uroczo? 

MINERAL TERRACOTTA POWDER 04 | GOLDEN ROSE


Odkąd mam ten puder, to używam go jako bronzera o wiele chętniej niż bronzera z Kobo. W zasadzie używam go nie tylko do konturowania, ale też czasem do ocieplania twarzy. Ostatnio efekt opalenizny mi się podoba, a ten puder z Golden Rose daje taką niesamowitą, naturalną, satynową poświatę. 


Podoba mi się taki efekt, ponadto bronzer jest w miarę dobrze napigmentowany, ale to taka bezpieczna pigmentacja. Krzywdy raczej nie można sobie nim zrobić, a wiem co mówię, bo mam dość ciężką rękę :) 

GĄBECZKA DO MAKIJAŻU, PRO BEAUTY | WIBO


I można powiedzieć, że czas na wisienkę na torcie - czyli gąbeczka która powoli staje się jednym z lepszych produktów Wibo. Swoją gąbeczkę zakupiłam jeszcze przed promocją w Rossmannie, w zasadzie od momentu kiedy zobaczyłam ją w jednym z filmów u Maxineczki. Doszłam do wniosku, że podczas tej dużej promocji -55% na bank nie dorwę tej gąbki, a cena regularna i tak jest dla nas bardzo przystępna.
Dla mnie to jest absolutny hit - gąbeczka jest miękka i ma odpowiednią porowatość. Pięknie rośnie po zmoczeniu wodą, a aplikacja podkładu przebiega szybko i bezproblemowo. Sam podkład też wygląda na buzi naturalnie, co też jest zasługą gąbeczki. Łatwo się ją myje i co najważniejsze - nie rwie się, wciąż wygląda jak nowa. Jednym słowem spora konkurencja dla Blend it. 


I to już wszystkie produkty które chciałam Wam dzisiaj pokazać ;) Jak widzicie są to produkty w mojej ocenie genialne, do których nie mogę się przyczepić. Oby było takich więcej.

A Wy znacie i używacie moich ulubieńców? Może macie podobne zdanie o tych produktach, a może któryś z nich to bubel? Może coś Was zaciekawiło? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii :)

Pozdrawiam Was serdecznie

środa, 18 kwietnia 2018

Normalizujący żel myjący do twarzy | Vianek

Cześć i czołem :)

Mój staż w blogosferze może nie jest super, hiper, mega długi, ale na pewno przynajmniej raz wspomniałam o tym, że mam świra na punkcie oczyszczania twarzy. Do tego procesu używam dwóch, trzech produktów, o ile mam makijaż na sobie. Jeden z tych produktów musi być żelem albo pianką, bo lubię na koniec tego dogłębnego oczyszczenia cieszyć się czystą, oczyszczoną skórą. 
W ostatnim czasie używałam do tego celu żelu normalizującego z Vianka. Jesteście ciekawi jak się spisuje w tej roli? Czy mnie rozczarował, czy jednak zadowolił? 

Być może część z Was zauważyła, że wśród moich kosmetyków do twarzy, ciała czy włosów dominują marki Vianek, Sylveco, czy Biolaven. Oczywiście jest to jeden producent, ale obecność tych marek nie jest przypadkowa. Swego czasu byłam dermokonsultantką tej marki i siłą rzeczy miałam możliwość testowania ich kosmetyków. Sporo ich mi jeszcze zostało, także szykujcie się na dużo Viankowo - Sylvecowych recenzji.

Mam nadzieję, że to będzie z korzyścią dla Was, bo jest to dość popularna marka kosmetyków naturalnych w przystępnej cenie. Ogólnie lubię je, można tam znaleźć sporo perełek, aczkolwiek zdarzały się też małe koszmarki, więc nie jest też do końca idealnie. 
Oczywiście będę też się starać wstawiać recenzje czy wpisy o kosmetykach innych marek, bo nie chcę żeby też wiało nudą. 

Dobra to tyle, a teraz kilka o słów o bohaterze tego wpisu.

NORMALIZUJĄCY ŻEL MYJĄCY DO TWARZY | VIANEK



Zaczniemy najpierw od tego, co obiecuje nam producent:

"Odświeżający żel do codziennego mycia twarzy, przeznaczony do cery przetłuszczającej się i problematycznej. Zawiera ekstrakt z kory wierzby białej, o właściwościach ściągających i normalizujących oraz kwas salicylowy, który dogłębnie oczyszcza i odblokowuje pory. Dodatek olejku eukaliptusowego przyspiesza regenerację zmian skórnych''

Sposób użycia: 1-2 dozy żelu nanieś bezpośrednio na wilgotną skórę, masuj 1-2 minuty, następnie zmyj dokładnie ciepłą wodą. 

Żel trzeba zużyć w ciągu trzech miesięcy od otwarcia opakowania.

ANALIZA SKŁADU:



Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Decyl Glucoside, Salicylic Acid, Panthenol, Hydroxyethylcellulose, Salix Alba Bark Extract, Sodium Bicarbonate, Sodium Benzoate, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Parfum, Geraniol, Limonene, Linalool, Citral

Składniki aktywne*
Substancje myjące*
Humektanty*
Zagestnik*
Składnik wielofunkcyjny*
Konserwanty, substancje zapachowe*

Jak na kosmetyk Vianka przystało, skład jest krótki, bez żadnych udziwnień i cudów niewidów. 
Zgodnie z opisem producenta, mamy do czynienia z trzema składnikami aktywnymi - kwas salicylowy, ekstrakt z kory wierzby i olejek eukaliptusowy.Są to substancje które nie są na szarym końcu składu, więc rzeczywiście mogą coś zadziałać. 
Mamy również substancje myjące, które są zaraz na początku składu, ale trzeba zaznaczyć, że są to substancje z kategorii tych łagodnych, także kolejny plus.
Fajnie, że są również nawilżacze tj gliceryna i panthenol. Takie dodatki jak najbardziej są mile widziane. 
Substancją wielofunkcyjną jest sodium bicarnonate, czyli soda oczyszczona.
"Spełnia głównie funkcje pomocnicze w kosmetyku, tj. reguluje pH, zmiękcza wodę i zwiększa rozpuszczalność innych związków. Jako substancja aktywna wykazuje korzystne działanie przeciwzapalne, oczyszczające i zmniejszające wydzielanie sebum w przypadku cery trądzikowej i przetłuszczającej się"
źródło: https://sylveco.pl/wodoroweglan-sodu/
Czyli kolejny ciekawy dodatek.

Na końcu oczywiście są konserwanty i substancje zapachowe.

Kwestie techniczne, czyli OPAKOWANIE

Mamy tutaj standardową buteleczkę o pojemności 150 ml, zakończoną pompką. Pompka jest wygodna, nie zacina się i cały czas działa bez zarzutu. Szata graficzna oczywiście w Viankowym stylu, tutaj akurat mamy motyw kwiatowy w kolorze zielonym, typowym zresztą dla serii normalizującej. Opakowanie nie jest przeźroczyste, przez co niestety nie wiadomo do końca na ile produkt jest zużyty, ale powiedzmy, że taki problem to żaden problem :)




Wydajność jest w porządku, używam żelu od ok. 2 miesięcy i jeszcze trochę produktu zostało, chociaż czuję, że już powoli dobija dna.

KONSYSTENCJA I ZAPACH

Konsystencja żelowa, ale leista, po chwili lekko spływająca z dłoni. Po wmasowaniu w skórę zmienia się w lekką emulsję. Nie ma też problemów ze spłukiwaniem żelu. 




Zapach ziołowy, świeży, czuć tą nutę olejku eukaliptusowego. Nie jest drażniący - wiadomo, kwiatami nie pachnie, ale spokojnie da się używać tego żelu. 


MOJA OPINIA

Jako posiadaczka cery tłustej/mieszanej, z rozszerzonymi porami i zaskórnikami, miałam pełne prawo używać tego żelu i oczekiwać efektów o których możemy poczytać  w opisie producenta. 
A tak naprawdę to od takiego kosmetyku oczekuję tylko, żeby dobrze oczyszczał, nie podrażniał i nie powodował uczucia ściągnięcia. Nie liczę na to, że zwęzi mi pory, czy usunie zaskórniki, chociaż na pewno tego typu produkt, może się przyczynić do tych pozytywnych zmian. Poprzez dokładne oczyszczenie, wszelkie sera, maseczki czy toniki kwasowe lepiej się wchłaniają - przez co dużo łatwiej o sukces :)

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że żel oczyszcza dobrze. Na początku stosowałam go codziennie, ale niestety po pewnym czasie zaczął moją skórę podrażniać - po spłukaniu żelu, widoczne były miejscowe zaczerwienia, przede wszystkim na policzkach. Być może to wina kwasu salicylowego, ale głowy nie daję. Odstawiłam go na chwilę, ale po czasie powróciłam do niego, z tym, że nie stosuję go już codziennie, jedynie w momentach kiedy czuję, że skóra potrzebuje takiego gruntownego oczyszczenia. 
Tutaj spisuje się całkiem dobrze, chociaż szkoda, że odczuwam po nim lekkie uczucie ściągnięcia. 
Nie jest to aż tak uciążliwe, bo po aplikacji toniku odczucie te zaraz znika, ale wydaje mi się, że na dłuższą metę, może być to mało korzystne dla skóry. 

Nie wiem jak radzi sobie z makijażem, bo do tego celu używam olejku do demakijażu. W moim przypadku żel jedynie dopełnia rytuał oczyszczania i przy okazji usuwa tłusty film, który pozostał po demakijażu olejkiem. Swoją drogą, świetnie usuwa tą tłustą warstewkę. 

Mimo tego, że mam co do żelu mieszane uczucia, to polecam go. 
Najbardziej powinny być zadowolone z niego osoby z problemową, tłustą skórą, która nie jest też zbytnio wrażliwa. Myślę, że to też dobry żel dla nastolatków. Wiadomo, że w okresie nastoletnim mogą być różne przeboje jeśli chodzi o skórę, a taki żel na pewno sporo by pomógł. O ile oczywiście zaaplikowany będzie następnie tonik.  Skład jest naprawdę super łagodny, mało chemii, dużo konkretów. Serio chyba tylko moja skóra potrafi tak wybrzydzać. 

CENA I DOSTĘPNOŚĆ:
Ceny są przeróżne, ale z reguły żel kosztuje w granicach 15-18 zł. Myślę, że cenowo całkiem przystępnie. Dostępny jest na pewno stacjonarnie w drogeriach Natura. Warto go również szukać w małych sklepach drogeryjnych, bardzo często są tam szafy Sylveco i Vianka, podobnie zresztą jak w niektórych aptekach czy zielarniach. Oczywiście żel znajdziemy również w sklepach internetowych. 

PODSUMOWUJĄC:
Generalnie polecam, tak jak już zresztą wspomniałam wyżej. Jednak ja raczej już po niego nie sięgnę, bo jednak lubię testować nowe kosmetyki, a jest jeszcze tyle naturalnych cudów :)

Znacie, lubicie, polecacie? Albo po prostu co myślicie?


Pozdrawiam Was serdecznie

piątek, 13 kwietnia 2018

Promocja Rossmann -55% - co kupiłam?

Cześć i czołem :)

Po blisko dwumiesięcznej przerwie melduję się z powrotem. Przyznaję, jest to długi okres ciszy z mojej strony, ale z pewnych powodów nie miałam niestety czasu aby pisać dla Was. Największa dla mnie zmiana która nastąpiła w ostatnim czasie to przeprowadzka z mojego rodzinnego miasta. Tym samym piszę już do Was prosto z bieszczadzkiej głuszy, gdzie z trzech stron otacza mnie las ;) Można powiedzieć, że rzuciłam wszystko i wyjechałam w Bieszczady, aczkolwiek czasem tęsknie za miejskim tempem życia. Ale myślę, że na refleksje, odnośnie zmiany otoczenia przyjdzie jeszcze czas.

Dzisiaj, już tak specjalnie na powrót do blogowego życia przygotowałam dla Was wpis o kosmetykach, które upolowałam podczas słynnej promocji kolorówkowej -55 % w Rossmannie. Podejrzewam, że tego typu posty w najbliższym czasie pojawią się setki, ale ja akurat lubię zawsze wtrącać swoje trzy grosze, zresztą bardzo lubię czytać takie wpisy na innych blogach, więc może nie jestem jedyna.
Z racji tego, że byłam w grupie osób które mogły skorzystać z promocji wcześniej, to skorzystałam z tej możliwości i już tydzień temu wybrałam się na zakupy. Miałam mniej więcej już przemyślane w głowie co bym chciała kupić, więc wizyta w drogerii nie trwała zbyt długo. 

Generalnie obyło się bez szaleństw. Całkowicie omijałam palety do oczu, uważam, że drogeryjne propozycje są słabe, chociaż słyszałam, że te małe paletki Lovely są całkiem przyjemne, tak samo jak paleta Eveline Burn, o której już jest głośno :)
Kto wie, może kiedyś się skuszę. 
Omijałam również tusze do rzęs, ponieważ mam jeszcze spory ich zapas. Bronzerów, różów i rozświetlaczy nie kolekcjonuję, a po eyelinery i kredki do oczu rzadko sięgam.
Skupiłam się na tym aby zakupić następców produktów, które powoli mi się kończą, aczkolwiek są też kosmetyki które od zawsze chciałam przetestować. Ale po kolei.



PODKŁAD MAYBELLINE FIT ME, ODCIEŃ 105 |
KOREKTOR POD OCZY MAYBELLINE INSTANT ANTI AGE ERASER, ODCIEŃ 01 LIGHT


Zakup podkładu codziennego był koniecznością, ponieważ kończy się mój Eveline Liquid Control HD. Najbardziej polowałam na podkład Rimmel Lasting Finish Breathable - strasznie się na niego napaliłam, ale okazało się, że drugi i trzeci z kolei odcień dość mocno ciemniały i wyglądały pomarańczowo na mojej szyi. Bo ja zawsze w warunkach drogeryjnych sprawdzam odcień na szyi ;) Nie było najjaśniejszego koloru, ale nie wiem czy nie wyglądałby zbyt różowo, także solidnie się rozczarowałam. Myślałam też nad Bourjois 123 Perfect, ale sprawa wyglądała podobnie. Jeśli chodzi o Fit me, to odcień 105 całkiem przyzwoicie się wpasował, ale mam co do tego podkładu pewne obawy. Przez pewien czas używała go moja siostra, więc i ja pewnego dnia go przetestowałam. Wyglądał nie najlepiej na mojej twarzy, strasznie podkreślał mi suche skórki - których fizycznie nie miałam, a przynajmniej tak mi się wydawało. Dlatego trochę obawiam się co z tego wyjdzie, ale zobaczymy. Na pewno przed testami będę intensywnie nawilżać skórę. 

Korektor Maybelline to dla mnie nowość, do tej pory byłam wierna korektorowi Catrice i Kobo, ale musiałam go mieć ;) Praktycznie był w każdych poleceniach, a to już o czymś świadczy. W cenie regularnej jednak nie zdecydowałabym się na jego zakup, więc tym bardziej czekałam na promocję. Jedynie czego się obawiam to odcień, zawsze może się okazać za ciemny, aczkolwiek jestem w gronie osób które używają odcienia 020 Light Beige korektora Catrice Liquid Camouflage, także nie powinno być tak źle.

WIBO, RICE POWDER


Co prawda daleko do denka jeśli chodzi o puder którego obecnie używam, ale przyznam, że niezbyt za nim przepadam - mowa tu o pudrze bambusowym z Ecocery. Będę go jeszcze używać, bo nie lubię marnować kosmetyków, ale i tak zdecydowałam się na zakup jeszcze pudru ryżowego właśnie z Wibo - ciekawa jestem jak się sprawdzi w bakingu. Myślałam jeszcze o tym aby kupić mój ulubiony sypki puder Maybelline, ale na razie odpuściłam. Istnieją jeszcze drogerie internetowe, gdzie od zawsze można było kupić kosmetyki w przystępniejszych cenach.

POMADA DO BRWI WIBO, ODCIEŃ BLONDE |
KREDKA DO BRWI WIBO, FEATHER BROW CREATOR, ODCIEŃ SOFT BROWN.


Pomada to główny cel mojej wizyty w Rossmannie i szczerze mówiąc obawiałam się czy nie będzie już przypadkiem wykupiona, mimo, że miałam okazję skorzystać z promocji wcześniej. Ku mojej radości na szczęście była i zaraz wylądowała w moim koszyku. Odcień blonde był koniecznością, odkąd mam rozjaśnione włosy, bo dotąd miałam odcień dark brown - a teraz posłuży mi jako eyeliner, może nawet się przekonam do kresek.

Ogólnie mam świra na punkcie makijażu brwi, a kredka Wibo już jakiś czas temu zwróciła moją uwagę. Korzystając z promocji również po nią sięgnęłam. Wybrałam odcień soft brown. 

LOVELY, K'LIPS, MATTE LIQUID LIPSTICK, ODCIEŃ MAGIC DESSERT


Moja kolejna namiętność czyli płynne pomadki matowe. Ogólnie lubię pomadki Klips, mam już odcień Pink Poison i bardzo przyjemnie mi się go nosi, a odcień Magic Dessert już miałam od bardzo długiego czasu upatrzony. A gdy usłyszałam, że może to być tańszy zamiennik Lolity Kat Von D, to już jasną sprawą było, że muszę kupić tą pomadkę w tym konkretnie kolorze. Nie jest to  kolor wiosenny, a raczej typowo jesienny, ale i tak go będę nosić teraz bo jest wyjątkowy i takiego odcienia jeszcze w swoich zbiorach nie miałam ;)
Pomadka oczywiście w zestawie z konturówką w tym samym kolorze, przyznam jednak, że nie jest to produkt pierwszej potrzeby i raczej będę rzadko po nią sięgać.

Sama się trochę dziwię, że ja jako maniaczka pomadek, zakupiłam tylko jedną, ale w sumie nic innego do mnie nie przemawiało, a nie mam zamiaru kupować czegoś na siłę tylko dlatego, bo jest na promocji.
Chyba muszę odwiedzić drogerie z szafą Golden Rose ;)

I to już wszystkie produkty które udało mi się upolować podczas promocji. Jak widać, obyło się bez większych szaleństw, ale nie chciałam robić wielkich zapasów. Postawiłam na produkty które są dla mnie nowością, aczkolwiek trafiły się też sprawdzone formuły jak pomada Wibo czy pomadka Lovely. Za całość zapłaciłam ok. 70 zł, więc jestem całkiem zadowolona. 

A Wy skorzystaliście ze słynnej promocji? Był szał zakupów, czy jednak obyło się bez wielkich szaleństw? Bardzo jestem ciekawa co trafiło w Wasze łapki :)

Pozdrawiam Was serdecznie

środa, 21 lutego 2018

Olejek myjący Isana a mydło Protex - czyli pojedynek gigantów w myciu pędzli

Cześć i czołem :)

Każda osoba interesująca się makijażem na pewno zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo ważne jest to aby dbać o pędzle. I nie ma znaczenia, czy pędzle są naszym narzędziem pracy, czy tylko przydatnymi akcesoriami w wykonywaniu naszego codziennego makijażu - dbać trzeba o nie tak samo, poprzez regularne mycie czy odpowiednie przechowywanie.
Dzisiaj zajmiemy się tylko myciem - bardzo istotne jest aby proces ten przebiegał szybko, skutecznie i bezproblemowo. Jest naprawdę sporo produktów które są przeznaczone typowo do tego zadania - specjalne płyny i szampony. Być może się sprawdzają w swojej roli, aczkolwiek ciężko mi to ocenić, bo nigdy nie używałam produktów stricte do prania pędzli.
Używałam ( i nadal używam) natomiast produktów które są przeznaczone nieco do innych celów niż mycie pędzli, ale mimo tego świetnie sobie radzą w tym polu. Są to dwa produkty, dość słynne i chwalone, więc na pewno są Wam znane - olejek myjący pod prysznic Isana i mydło Protex. Mam rację?

W dzisiejszym wpisie zabrałam się za ich porównanie, więc mamy mały pojedynek gigantów. Który jest w moim odczuciu lepszy? Tego dowiecie się za chwilę :)


OLEJEK MYJĄCY ISANA A MYDŁO PROTEX



* Wybaczcie, że nie wstawiłam zdjęć swoich egzemplarzy, ale po wielokrotnym użytkowaniu wyglądają po prostu źle :)


PRZEZNACZENIE OGÓLNE

Olejek myjący z Isany, jest zwyczajnym produktem pod prysznic. Taka alternatywa dla żelu pod prysznic, z przeznaczeniem dla bardziej suchej skóry. Nie jestem w stanie powiedzieć jak się sprawdza pod tym względem, używam raczej standardowych żeli pod prysznic. 
Czytałam także, że Isana fajnie się sprawdza jako produkt do demakijażu, depilacji, czy też jako peeling do ciała jeżeli również dodamy do niego cukier.

Mydło Protex jest najzwyklejszym mydłem do mycia. Są osoby które używają tego mydła do mycia ciała i twarzy, też ze względu na właściwości antybakteryjne. Nie jestem zwolenniczką takiego rozwiązania, ale jeżeli to komuś się sprawdza, to niech tak dalej robi.

Oba produkty mają różne przeznaczenia, ale plusem jest to, że możemy je wykorzystać nie tylko do mycia pędzli, jeżeli pod tym względem się nie sprawdzą. 


OPAKOWANIE, ZAPACH

Olejek Isany to poręczna butelka zamykana na zatrzask, o pojemności 200 ml. Etykieta widoczna, aczkolwiek podobno lubi się odklejać, co może drażnić nasze oko łaknące estetyki, ale przyjmijmy, że to mało istotny szczegół. Zapach...nie, to nie jest przyjemny zapach. Nie odpowiada mi i podejrzewam, że nie tylko mi. Nie można powiedzieć, że olejek bardzo śmierdzi, ale nie jest to ładny zapach. Jednak dla kogoś kto chce stosować olejek w celu mycia pędzli nie powinno to stanowić problemu. Chyba.
Mydło Protex to tradycyjna kostka, ja mam akurat taką w pomarańczowym kolorze, ale są jeszcze dwa rodzaje do wyboru. Podejrzewam, że niczym szczególnym się nie różnią. Zapach mydełka jest dość przyjemny dla mnie, mydlany, typowy dla tego typu produktu.

ŁATWOŚĆ STOSOWANIA

Olejek Isany najbardziej lubię stosować do mycia gąbeczek. Wlewam odrobinę olejku do miseczki i zanurzam w takiej mieszance gąbeczki. Później je płuczę. Tak samo robię z pędzlami, uważam tylko na to aby nie zanurzyć w wodzie skuwki pędzla. 
Jeśli chodzi o mydło, to wilgotne pędzle i gąbeczki delikatnie pocieram o spienioną kostkę.
Potem pozostawiam je na kilka minut, następnie płuczę. 
Podsumowując, oba produkty łatwo się stosuje, a cały proces przebiega szybko.

CENA, DOSTĘPNOŚĆ

Oba produkty są tanie, olejek kosztuje 7 zł, a mydło ok. 3 - 4 zł. Nie ma co ukrywać, cenowo jest naprawdę atrakcyjnie, jeszcze w porównaniu do innych produktów specjalnie przystosowanych do mycia pędzli. 
Bardzo dobrze też jest z dostępnością. Isana jest marką własną Rossmanna, więc na pewno olejek tam znajdziemy. I tylko tam, aczkolwiek Rossmann to sieć drogerii która się stale rozwija i sklepy możemy już spotkać wszędzie, od większych miast aż po małe miasteczka. 
Mydło Protex dostępne jest w każdej drogerii, supermarketach, więc nie ma z tym żadnego problemu.

SKUTECZNOŚĆ

Oba produkty są tak samo skuteczne jeśli chodzi o czyszczenie pędzli i gąbeczek. Wszelkie zanieczyszczenia, kurz, kosmetyki kolorowe znikają naprawdę szybko - zarówno te świeże zanieczyszczenia jak i te kilkudniowe. Po kąpieli w miseczce zarówno pędzle jak i gąbki naprawdę są czyściutkie, bez żadnych plam.  Oba produkty też są delikatne dla pędzli, nie przesuszają, nie zauważyłam też aby włosie wypadało z pędzli. 

MOJE ODCZUCIA - KTÓRY PRODUKT JEST LEPSZY?

Można powiedzieć, że jest remis prawda? Oba produkty skuteczne, tanie, łatwo dostępne, czego chcieć więcej, prawie, że ideały (pomijając zapach Isany) 
Są jednak małe szczegóły o których muszę wspomnieć - Olejek Isany jest skuteczny jeśli chodzi o usuwanie brudu, ale mam wrażenie, że sam w sobie się nie domywa. I nie ważne ile razy będę płukać w wodzie pędzle czy gąbki - i tak będzie mi towarzyszyć wrażenie, że są one po prostu niedomyte, a późniejsze ich użytkowanie jest po prostu niekomfortowe dla mnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie trzeba naprawdę dobrze i dokładnie spłukać olejek, ale serio, zawsze starałam się, a i tak nic to nie zmieniało. 
Do tego jeszcze ten zapach. Niestety na pędzlach się utrzymuje, ale podejrzewam, że gdyby udało mi się dobrze spłukać olejek, to takiego problemu by nie było.

Jeżeli chodzi o mydło Protex, to ten produkt akurat szybko się spłukuje, tutaj absolutnie nie mam wrażenia, że coś jest niedomyte. Pędzle i gąbki aż skrzypią z czystości.

Oczywiście mogę moja akcesoria myć olejkiem, a później domywać je mydełkiem, aby mieć pewność, że są na 100 % czyste. Opcja trochę bardziej czasochłonna, bo w sumie wystarczyło by wyprać pędzle mydłem, ale z drugiej strony  metoda takiego podwójnego mycia bardzo dobrze się sprawdza w przypadku kiedy pędzle i gąbki nie były myte przez kilka dni

Do takiego szybkiego mycia wolę jednak zastosować mydło.

Oczywiście są to tylko moje odczucia. Jeżeli stosujecie olejek Isany i jesteście zadowoleni z tego produktu to jak najbardziej nadal z niego korzystajcie. Ja jeszcze spróbuję znaleźć na niego sposób, w końcu tyle osób chwali ten olejek i nie sądzę, żeby te osoby miały problem z jego spłukiwaniem. Może ja coś robię nie tak :)

A Wy jak myjecie swoje akcesoria makijażowe? Czego używacie? Znacie produkty o których piszę? A może znacie jakieś inne perełki? 

Pozdrawiam Was serdecznie


piątek, 16 lutego 2018

Gdybym napadła na bank, czyli...kolorówkowa chciejlista marzeń ;)

Cześć i czołem ;)

Ostatnio naszła mnie myśl odnośnie kosmetyków kolorowych. Wyobraziłam sobie, że mam możliwość zakupienia sobie wszystko co mi tylko wpadnie do głowy jeśli chodzi o kolorówkę z wyższej półki. Począwszy od podkładów, a skończywszy na pomadkach. Coś pięknego. Oczywiście wizja niewykonalna, bo zwyczajnie mnie nie stać na takie luksusy, ale przyznam, że zawsze chciałam zrobić taką wishlistę w której ujęłabym tylko te kosmetyki, na które niestety mogę sobie tylko popatrzeć na YouTube. 
Ewentualnie w Sephorze. 

Wspominałam kiedyś jednak o tym, że chciałabym powoli inwestować w trochę droższe marki. Taka lista, będzie mi sporo w tym ułatwiać, bo już mniej więcej będę wiedzieć co chcę. A myślę, że stopniowo będzie się coś pojawiać. 

Ciekawi jesteście co tam mi się marzy w kosmetyczce?


PODKŁADY:

Tutaj akurat marzą mi się podkłady do zadań specjalnych. Impreza, wesele, ważne uroczystości. Nie ukrywam wtedy zależy mi, aby ten makijaż jak najdłużej się trzymał i przy okazji wyglądał dość świeżo, jak na swoje możliwości. Nie mam takiej pewności jeśli użyję podkładu drogeryjnego - dokładnie takiego podkładu używam raczej na co dzień.
Do zadań specjalnych raczej użyłabym mega kryjącej, trwałej szpachli. 
Mam kilka typów, jeśli chodzi o tego typu produkt. 

Od lewej: Estee Lauder, MAC, Smashbox
Przede wszystkim Estee Lauder Double Wear. Chyba najbardziej przemawia do mnie ten podkład, chociaż biorę jeszcze pod uwagę podkład Mac Pro longwear, albo Smashbox Studio Skin.
Jeżeli chodzi o podkłady dzienne, to wolę się skupić na markach drogeryjnych.

KOREKTOR
(pod oczy i na niedoskonałości)

źródło: tartecosmetics.com/

Tutaj nie miałam problemów z wyborem, strasznie za mną chodzi słynny Tarte Shape Tape. Wiele razy słyszałam, że jest wart swojej ceny, więc nie ukrywam, że fajnie było by to sprawdzić.

PUDER
źródło: www.amazon.com/
Tu też nie będę oryginalna. Wybrałabym puder Laura Mercier Translucent Loose Setting Powder, był to chyba wielokrotny ulubieniec roku jeśli chodzi o pudry, na polskim YT.  Myślę, że koncertowo zadbał by o trwałość makijażu. 

BRONZER/KONTUROWANIE
źródło: www.sephora.com/
Ostatecznie chyba wybór padł by na paletę do konturowania Kat von D Shade Light. Oczywiście pewnie musiałabym nauczyć się z nią pracować, bo niestety zdarza mi się jeszcze przesadzić z bronzerem (ale już jest lepiej, pracuję nad tym :)

RÓŻ

źródło: http://www.udziewczyn.pl/

Mam być szczera? Nie porwał mnie żaden róż, jeśli chodzi o droższe marki, a też nie chcę tu wrzucać czegoś na siłę. Swego czasu podobały mi się róże The Balm, więc może poszłabym w ich kierunku.

ROZŚWIETLACZ
źródło: https://glowstore.pl/pl/rozswietlacze/

Mam już swojego faworyta jeśli chodzi o ten kosmetyk, który nie odbiega jakością od tych wysoko półkowych (podobno) - a chodzi o rozświetlacz My Secret Princess Dream. 
Gdybym jednak cierpiała naprawdę na nadmiar kasy, to może wypróbowałabym któryś z rozświetlaczy Becca.

BAZA POD CIENIE
źródło: https://kobietamag.pl/nowosc-smashbox-baza-pod-cienie-do-powiek-24-hour-photo-finish-shadow-primer/

Może ta ze Smashboxa :) Nałożona na korektor z Tarte


PALETA DO OCZU

Jeśli chodzi o makijaż oczu, to nie biorę raczej pod uwagę pojedynczych cieni. Teoretycznie ciężko znaleźć paletę cieni idealnie skomponowaną tak, aby wykorzystać każdy z dobranych odcieni, ale mimo wszystko to jednak częściej po nie sięgam. Nie przepadam też za pigmentami. 

Jeśli chodzi o matowe palety, to najbardziej przemawia za mną paleta Affect. Idealna aby stworzyć szkielet makijażu oka. Plus do tego dobra pigmentacja, trwałość. Kusi mnie jeszcze propozycja KOBO czyli paleta Basic. W porównaniu z pozostałymi paletami o których wspomnę, jest to propozycja tańsza, ale ujęłam ją w tym zestawieniu, bo jest świetnej jakości (podobno :) 
Oczywiście nie skończy się tylko na matowych paletach, marzą mi się inne cuda, tj. Anastasia Beverly Hills Modern Renaissance, wszystkie palety Juvia's Place, Nabla Dreamy, Morphe Jaclyn Hill.

Na górze paleta ABH i Nabla. Na dole paleta Morphe Jaclyn Hill i jedna z palet Juvia's Place 

Bardzo podobają mi się również palety The Balm, a konkretnie The Nude Beach i Meet Matt(e) Trimony. Fajna wydaje się również paleta polskiej marki Tune Cosmetics The D-dur, ma piękne nieoczywiste kolory.
Palety The Balm: Nude Beach i Meet Matt(e) Trimony
źródło: https://tune-shop.pl/pl/p/Paleta-cieni-TUNE-The-D-dur-Eyeshadows-Palette-/1

Nie kuszą mnie natomiast palety Hudy Beauty. Może to i lepiej? Trochę też mi opadł zapał jeśli chodzi o Zoeve. 

EYELINER
Bardzo rzadko sięgam po eyeliner, prawie wcale. Po prostu nie umiem rysować pięknych, równych kresek. Ogólnie mam wrażenie, że moje oko lepiej wygląda bez kreski. Także jest to raczej kosmetyk zbędny w mojej kosmetyczce.
Ale, ale...gdybym kiedyś się przekonała do eyelinera, to chyba wybrałabym Kat von D Tattoo Liner, albo ten z Clinique.

TUSZ DO RZĘS/ SZTUCZNE RZĘSY

Samego tuszu do rzęs raczej bym nie szukała jeśli chodzi o te z droższej półki. W sam raz wystarczy mi mój ulubiony Volume Million Lashes So Couture.
Bardziej zainwestowałabym w sztuczne rzęsy. A konkretnie rzęsy Sminko...yyy wszystkie rodzaje :)


POMADA DO BRWI
źródło:https://www.makeupalley.com/product

Wybór może być tylko jeden - Anastasia Beverly Hills, w wybranym odcieniu. Chociaż Wibo też daje radę.


POMADKI

Kocham pomadki, więc nie ograniczę się tutaj tylko do jednej marki. Z tych standardowych, na pewno wybrałabym pomadki MAC
A z płynnych matowych - na pewno Huda Beauty Matte, Kat von D, Nabla, Sephora.


Jeśli chodzi o odcienie, to nie sugerujcie się tymi kolorami które pokazałam w grafice, nie mam jeszcze w głowie konkretnych typów, ale wiem, że na pewno znalazły by się czerwienie, śliwki, nudziaki, brudne róże...na pewno odpuściła bym mocno cukierkowe róże i bardzo jasne odcienie.


I to tyle jeśli chodzi o taką wishlistę marzeń jeśli chodzi o kolorówkę. W razie przypływu gotówki, to będzie jak znalazł :)
A tak na serio, to raczej wykorzystam ją do tego, aby mieć już wszystko pod kontrolą. Wiem czego chcę i co będę stopniowo wprowadzać. I zamierzam się tego trzymać, chociaż idę o zakład, że trafią się jeszcze jakieś cudaki, których zapragnę i będzie podmianka. 

Oczywiście nie zamierzam też rezygnować z tańszej kolorówki, jest tyle perełek :)

Układaliście kiedyś taką chciejlistę marzeń? Jakie kosmetyki ujęlibyście w takim zestawieniu? Może używacie jakiegoś produktu o którym pisałam? A może jeszcze możecie coś fajnego polecić? 

Pozdrawiam Was serdecznie :)