środa, 25 kwietnia 2018

Ulubieńcy miesiąca | Kwiecień

Cześć i czołem :)

Czas na ulubieńców miesiąca! Tego typu wpis pojawia się po raz pierwszy na blogu, ale głowy nie dam czy będzie taki post co miesiąc :) Jestem dość wybrednym stworzeniem i rzadko co jest w stanie mnie zadowolić, a jak już to jest to może jedna, dwie rzeczy w ciągu całego miesiąca. 
A zgodzicie się chyba ze mną, że nie ma sensu tworzyć wpisu dla dwóch kosmetyków? ;)
Zresztą...zobaczymy jak wyjdzie w praniu. Na razie dość ględzenia,lepiej przejść do przyjemniejszej części postu, czyli ochy i achy na temat poszczególnych kosmetyków - znajdzie się coś i do ciała i twarzy, i nawet element kolorówki też się pojawia.



NAWILŻAJĄCA EMULSJA DO TWARZY | VIANEK


Jest to idealny kosmetyk do codziennego mycia buzi. Przynajmniej dla mnie. Serio, dawno nic mnie tak nie zachwyciło, a pomimo, że mam skórę tłustą, to emulsja sprawdza się genialnie. 
Pięknie oczyszcza, nie pozostawia tłustej warstewki na twarzy, ale jest bardzo delikatna dla cery. Nie podrażnia, nie wysusza i przede wszystkim nie powoduje uczucia ściągnięcia. A dodatkowo bardzo ładnie pachnie. 


OLEJEK POD PRYSZNIC | BIODERMA



Olejek dostałam już w paczce bardzo dawno temu, dzięki pracy w drogerii. Jednak dopiero ostatnio otworzyłam opakowanie, jak już wykończyłam wszystkie myjadła do ciała. Przyznam szczerze, że trochę zniechęciła mnie pojemność, wiadomo jak tego typu produkty szybko się kończą, a tu mamy zaledwie 100 ml - chociaż jest to dobra opcja na wyjazdy. 
Generalnie bardzo polubiłam ten olejek :) Dobrze oczyszcza, ale to co jest w nim najpiękniejsze, to to, że skóra po kąpieli jest gładka, miękka i nie wymaga już aplikacji balsamu. Olejek nie pozostawia jednak bardzo tłustej warstwy, co również mi się podoba. Zapach również bardzo na plus.
Słyszałam też, że super się sprawdza również jako olejek do demakijażu, jednak nie myślałam o tym, żeby go wypróbować pod tym kątem. 
Wiem, że olejek jest dostępny w różnych pojemnościach, więc prawdopodobnie skuszę się kiedyś na pojemność 500 ml. Kosztuje trochę więcej niż standardowe żele pod prysznic, więc będę polować na promocje. 

ŁAGODZĄCA POMADKA OCHRONNA | VIANEK


I znowu ten Vianek :D Sama pomadka jest dla mnie nowością, kupiłam ją kilka dni temu, ale już zdecydowałam się umieścić ją w tym zestawieniu ulubieńców. 


Same pomadki Sylveco, są mega, nigdy się na nich nie zawiodłam, ale ta łagodząca z Vianka...to była miłość od pierwszego maźnięcia. Głównie przez smak bananowy - ja po prostu kocham zapach bananowy. Nawet podczas robienia zdjęć wysmarowałam się pomadką przynajmniej trzy razy. 
A poza tym, nie uważacie, że opakowanie poprzez te różowe elementy wygląda uroczo? 

MINERAL TERRACOTTA POWDER 04 | GOLDEN ROSE


Odkąd mam ten puder, to używam go jako bronzera o wiele chętniej niż bronzera z Kobo. W zasadzie używam go nie tylko do konturowania, ale też czasem do ocieplania twarzy. Ostatnio efekt opalenizny mi się podoba, a ten puder z Golden Rose daje taką niesamowitą, naturalną, satynową poświatę. 


Podoba mi się taki efekt, ponadto bronzer jest w miarę dobrze napigmentowany, ale to taka bezpieczna pigmentacja. Krzywdy raczej nie można sobie nim zrobić, a wiem co mówię, bo mam dość ciężką rękę :) 

GĄBECZKA DO MAKIJAŻU, PRO BEAUTY | WIBO


I można powiedzieć, że czas na wisienkę na torcie - czyli gąbeczka która powoli staje się jednym z lepszych produktów Wibo. Swoją gąbeczkę zakupiłam jeszcze przed promocją w Rossmannie, w zasadzie od momentu kiedy zobaczyłam ją w jednym z filmów u Maxineczki. Doszłam do wniosku, że podczas tej dużej promocji -55% na bank nie dorwę tej gąbki, a cena regularna i tak jest dla nas bardzo przystępna.
Dla mnie to jest absolutny hit - gąbeczka jest miękka i ma odpowiednią porowatość. Pięknie rośnie po zmoczeniu wodą, a aplikacja podkładu przebiega szybko i bezproblemowo. Sam podkład też wygląda na buzi naturalnie, co też jest zasługą gąbeczki. Łatwo się ją myje i co najważniejsze - nie rwie się, wciąż wygląda jak nowa. Jednym słowem spora konkurencja dla Blend it. 


I to już wszystkie produkty które chciałam Wam dzisiaj pokazać ;) Jak widzicie są to produkty w mojej ocenie genialne, do których nie mogę się przyczepić. Oby było takich więcej.

A Wy znacie i używacie moich ulubieńców? Może macie podobne zdanie o tych produktach, a może któryś z nich to bubel? Może coś Was zaciekawiło? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii :)

Pozdrawiam Was serdecznie

środa, 18 kwietnia 2018

Normalizujący żel myjący do twarzy | Vianek

Cześć i czołem :)

Mój staż w blogosferze może nie jest super, hiper, mega długi, ale na pewno przynajmniej raz wspomniałam o tym, że mam świra na punkcie oczyszczania twarzy. Do tego procesu używam dwóch, trzech produktów, o ile mam makijaż na sobie. Jeden z tych produktów musi być żelem albo pianką, bo lubię na koniec tego dogłębnego oczyszczenia cieszyć się czystą, oczyszczoną skórą. 
W ostatnim czasie używałam do tego celu żelu normalizującego z Vianka. Jesteście ciekawi jak się spisuje w tej roli? Czy mnie rozczarował, czy jednak zadowolił? 

Być może część z Was zauważyła, że wśród moich kosmetyków do twarzy, ciała czy włosów dominują marki Vianek, Sylveco, czy Biolaven. Oczywiście jest to jeden producent, ale obecność tych marek nie jest przypadkowa. Swego czasu byłam dermokonsultantką tej marki i siłą rzeczy miałam możliwość testowania ich kosmetyków. Sporo ich mi jeszcze zostało, także szykujcie się na dużo Viankowo - Sylvecowych recenzji.

Mam nadzieję, że to będzie z korzyścią dla Was, bo jest to dość popularna marka kosmetyków naturalnych w przystępnej cenie. Ogólnie lubię je, można tam znaleźć sporo perełek, aczkolwiek zdarzały się też małe koszmarki, więc nie jest też do końca idealnie. 
Oczywiście będę też się starać wstawiać recenzje czy wpisy o kosmetykach innych marek, bo nie chcę żeby też wiało nudą. 

Dobra to tyle, a teraz kilka o słów o bohaterze tego wpisu.

NORMALIZUJĄCY ŻEL MYJĄCY DO TWARZY | VIANEK



Zaczniemy najpierw od tego, co obiecuje nam producent:

"Odświeżający żel do codziennego mycia twarzy, przeznaczony do cery przetłuszczającej się i problematycznej. Zawiera ekstrakt z kory wierzby białej, o właściwościach ściągających i normalizujących oraz kwas salicylowy, który dogłębnie oczyszcza i odblokowuje pory. Dodatek olejku eukaliptusowego przyspiesza regenerację zmian skórnych''

Sposób użycia: 1-2 dozy żelu nanieś bezpośrednio na wilgotną skórę, masuj 1-2 minuty, następnie zmyj dokładnie ciepłą wodą. 

Żel trzeba zużyć w ciągu trzech miesięcy od otwarcia opakowania.

ANALIZA SKŁADU:



Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Decyl Glucoside, Salicylic Acid, Panthenol, Hydroxyethylcellulose, Salix Alba Bark Extract, Sodium Bicarbonate, Sodium Benzoate, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Parfum, Geraniol, Limonene, Linalool, Citral

Składniki aktywne*
Substancje myjące*
Humektanty*
Zagestnik*
Składnik wielofunkcyjny*
Konserwanty, substancje zapachowe*

Jak na kosmetyk Vianka przystało, skład jest krótki, bez żadnych udziwnień i cudów niewidów. 
Zgodnie z opisem producenta, mamy do czynienia z trzema składnikami aktywnymi - kwas salicylowy, ekstrakt z kory wierzby i olejek eukaliptusowy.Są to substancje które nie są na szarym końcu składu, więc rzeczywiście mogą coś zadziałać. 
Mamy również substancje myjące, które są zaraz na początku składu, ale trzeba zaznaczyć, że są to substancje z kategorii tych łagodnych, także kolejny plus.
Fajnie, że są również nawilżacze tj gliceryna i panthenol. Takie dodatki jak najbardziej są mile widziane. 
Substancją wielofunkcyjną jest sodium bicarnonate, czyli soda oczyszczona.
"Spełnia głównie funkcje pomocnicze w kosmetyku, tj. reguluje pH, zmiękcza wodę i zwiększa rozpuszczalność innych związków. Jako substancja aktywna wykazuje korzystne działanie przeciwzapalne, oczyszczające i zmniejszające wydzielanie sebum w przypadku cery trądzikowej i przetłuszczającej się"
źródło: https://sylveco.pl/wodoroweglan-sodu/
Czyli kolejny ciekawy dodatek.

Na końcu oczywiście są konserwanty i substancje zapachowe.

Kwestie techniczne, czyli OPAKOWANIE

Mamy tutaj standardową buteleczkę o pojemności 150 ml, zakończoną pompką. Pompka jest wygodna, nie zacina się i cały czas działa bez zarzutu. Szata graficzna oczywiście w Viankowym stylu, tutaj akurat mamy motyw kwiatowy w kolorze zielonym, typowym zresztą dla serii normalizującej. Opakowanie nie jest przeźroczyste, przez co niestety nie wiadomo do końca na ile produkt jest zużyty, ale powiedzmy, że taki problem to żaden problem :)




Wydajność jest w porządku, używam żelu od ok. 2 miesięcy i jeszcze trochę produktu zostało, chociaż czuję, że już powoli dobija dna.

KONSYSTENCJA I ZAPACH

Konsystencja żelowa, ale leista, po chwili lekko spływająca z dłoni. Po wmasowaniu w skórę zmienia się w lekką emulsję. Nie ma też problemów ze spłukiwaniem żelu. 




Zapach ziołowy, świeży, czuć tą nutę olejku eukaliptusowego. Nie jest drażniący - wiadomo, kwiatami nie pachnie, ale spokojnie da się używać tego żelu. 


MOJA OPINIA

Jako posiadaczka cery tłustej/mieszanej, z rozszerzonymi porami i zaskórnikami, miałam pełne prawo używać tego żelu i oczekiwać efektów o których możemy poczytać  w opisie producenta. 
A tak naprawdę to od takiego kosmetyku oczekuję tylko, żeby dobrze oczyszczał, nie podrażniał i nie powodował uczucia ściągnięcia. Nie liczę na to, że zwęzi mi pory, czy usunie zaskórniki, chociaż na pewno tego typu produkt, może się przyczynić do tych pozytywnych zmian. Poprzez dokładne oczyszczenie, wszelkie sera, maseczki czy toniki kwasowe lepiej się wchłaniają - przez co dużo łatwiej o sukces :)

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że żel oczyszcza dobrze. Na początku stosowałam go codziennie, ale niestety po pewnym czasie zaczął moją skórę podrażniać - po spłukaniu żelu, widoczne były miejscowe zaczerwienia, przede wszystkim na policzkach. Być może to wina kwasu salicylowego, ale głowy nie daję. Odstawiłam go na chwilę, ale po czasie powróciłam do niego, z tym, że nie stosuję go już codziennie, jedynie w momentach kiedy czuję, że skóra potrzebuje takiego gruntownego oczyszczenia. 
Tutaj spisuje się całkiem dobrze, chociaż szkoda, że odczuwam po nim lekkie uczucie ściągnięcia. 
Nie jest to aż tak uciążliwe, bo po aplikacji toniku odczucie te zaraz znika, ale wydaje mi się, że na dłuższą metę, może być to mało korzystne dla skóry. 

Nie wiem jak radzi sobie z makijażem, bo do tego celu używam olejku do demakijażu. W moim przypadku żel jedynie dopełnia rytuał oczyszczania i przy okazji usuwa tłusty film, który pozostał po demakijażu olejkiem. Swoją drogą, świetnie usuwa tą tłustą warstewkę. 

Mimo tego, że mam co do żelu mieszane uczucia, to polecam go. 
Najbardziej powinny być zadowolone z niego osoby z problemową, tłustą skórą, która nie jest też zbytnio wrażliwa. Myślę, że to też dobry żel dla nastolatków. Wiadomo, że w okresie nastoletnim mogą być różne przeboje jeśli chodzi o skórę, a taki żel na pewno sporo by pomógł. O ile oczywiście zaaplikowany będzie następnie tonik.  Skład jest naprawdę super łagodny, mało chemii, dużo konkretów. Serio chyba tylko moja skóra potrafi tak wybrzydzać. 

CENA I DOSTĘPNOŚĆ:
Ceny są przeróżne, ale z reguły żel kosztuje w granicach 15-18 zł. Myślę, że cenowo całkiem przystępnie. Dostępny jest na pewno stacjonarnie w drogeriach Natura. Warto go również szukać w małych sklepach drogeryjnych, bardzo często są tam szafy Sylveco i Vianka, podobnie zresztą jak w niektórych aptekach czy zielarniach. Oczywiście żel znajdziemy również w sklepach internetowych. 

PODSUMOWUJĄC:
Generalnie polecam, tak jak już zresztą wspomniałam wyżej. Jednak ja raczej już po niego nie sięgnę, bo jednak lubię testować nowe kosmetyki, a jest jeszcze tyle naturalnych cudów :)

Znacie, lubicie, polecacie? Albo po prostu co myślicie?


Pozdrawiam Was serdecznie

piątek, 13 kwietnia 2018

Promocja Rossmann -55% - co kupiłam?

Cześć i czołem :)

Po blisko dwumiesięcznej przerwie melduję się z powrotem. Przyznaję, jest to długi okres ciszy z mojej strony, ale z pewnych powodów nie miałam niestety czasu aby pisać dla Was. Największa dla mnie zmiana która nastąpiła w ostatnim czasie to przeprowadzka z mojego rodzinnego miasta. Tym samym piszę już do Was prosto z bieszczadzkiej głuszy, gdzie z trzech stron otacza mnie las ;) Można powiedzieć, że rzuciłam wszystko i wyjechałam w Bieszczady, aczkolwiek czasem tęsknie za miejskim tempem życia. Ale myślę, że na refleksje, odnośnie zmiany otoczenia przyjdzie jeszcze czas.

Dzisiaj, już tak specjalnie na powrót do blogowego życia przygotowałam dla Was wpis o kosmetykach, które upolowałam podczas słynnej promocji kolorówkowej -55 % w Rossmannie. Podejrzewam, że tego typu posty w najbliższym czasie pojawią się setki, ale ja akurat lubię zawsze wtrącać swoje trzy grosze, zresztą bardzo lubię czytać takie wpisy na innych blogach, więc może nie jestem jedyna.
Z racji tego, że byłam w grupie osób które mogły skorzystać z promocji wcześniej, to skorzystałam z tej możliwości i już tydzień temu wybrałam się na zakupy. Miałam mniej więcej już przemyślane w głowie co bym chciała kupić, więc wizyta w drogerii nie trwała zbyt długo. 

Generalnie obyło się bez szaleństw. Całkowicie omijałam palety do oczu, uważam, że drogeryjne propozycje są słabe, chociaż słyszałam, że te małe paletki Lovely są całkiem przyjemne, tak samo jak paleta Eveline Burn, o której już jest głośno :)
Kto wie, może kiedyś się skuszę. 
Omijałam również tusze do rzęs, ponieważ mam jeszcze spory ich zapas. Bronzerów, różów i rozświetlaczy nie kolekcjonuję, a po eyelinery i kredki do oczu rzadko sięgam.
Skupiłam się na tym aby zakupić następców produktów, które powoli mi się kończą, aczkolwiek są też kosmetyki które od zawsze chciałam przetestować. Ale po kolei.



PODKŁAD MAYBELLINE FIT ME, ODCIEŃ 105 |
KOREKTOR POD OCZY MAYBELLINE INSTANT ANTI AGE ERASER, ODCIEŃ 01 LIGHT


Zakup podkładu codziennego był koniecznością, ponieważ kończy się mój Eveline Liquid Control HD. Najbardziej polowałam na podkład Rimmel Lasting Finish Breathable - strasznie się na niego napaliłam, ale okazało się, że drugi i trzeci z kolei odcień dość mocno ciemniały i wyglądały pomarańczowo na mojej szyi. Bo ja zawsze w warunkach drogeryjnych sprawdzam odcień na szyi ;) Nie było najjaśniejszego koloru, ale nie wiem czy nie wyglądałby zbyt różowo, także solidnie się rozczarowałam. Myślałam też nad Bourjois 123 Perfect, ale sprawa wyglądała podobnie. Jeśli chodzi o Fit me, to odcień 105 całkiem przyzwoicie się wpasował, ale mam co do tego podkładu pewne obawy. Przez pewien czas używała go moja siostra, więc i ja pewnego dnia go przetestowałam. Wyglądał nie najlepiej na mojej twarzy, strasznie podkreślał mi suche skórki - których fizycznie nie miałam, a przynajmniej tak mi się wydawało. Dlatego trochę obawiam się co z tego wyjdzie, ale zobaczymy. Na pewno przed testami będę intensywnie nawilżać skórę. 

Korektor Maybelline to dla mnie nowość, do tej pory byłam wierna korektorowi Catrice i Kobo, ale musiałam go mieć ;) Praktycznie był w każdych poleceniach, a to już o czymś świadczy. W cenie regularnej jednak nie zdecydowałabym się na jego zakup, więc tym bardziej czekałam na promocję. Jedynie czego się obawiam to odcień, zawsze może się okazać za ciemny, aczkolwiek jestem w gronie osób które używają odcienia 020 Light Beige korektora Catrice Liquid Camouflage, także nie powinno być tak źle.

WIBO, RICE POWDER


Co prawda daleko do denka jeśli chodzi o puder którego obecnie używam, ale przyznam, że niezbyt za nim przepadam - mowa tu o pudrze bambusowym z Ecocery. Będę go jeszcze używać, bo nie lubię marnować kosmetyków, ale i tak zdecydowałam się na zakup jeszcze pudru ryżowego właśnie z Wibo - ciekawa jestem jak się sprawdzi w bakingu. Myślałam jeszcze o tym aby kupić mój ulubiony sypki puder Maybelline, ale na razie odpuściłam. Istnieją jeszcze drogerie internetowe, gdzie od zawsze można było kupić kosmetyki w przystępniejszych cenach.

POMADA DO BRWI WIBO, ODCIEŃ BLONDE |
KREDKA DO BRWI WIBO, FEATHER BROW CREATOR, ODCIEŃ SOFT BROWN.


Pomada to główny cel mojej wizyty w Rossmannie i szczerze mówiąc obawiałam się czy nie będzie już przypadkiem wykupiona, mimo, że miałam okazję skorzystać z promocji wcześniej. Ku mojej radości na szczęście była i zaraz wylądowała w moim koszyku. Odcień blonde był koniecznością, odkąd mam rozjaśnione włosy, bo dotąd miałam odcień dark brown - a teraz posłuży mi jako eyeliner, może nawet się przekonam do kresek.

Ogólnie mam świra na punkcie makijażu brwi, a kredka Wibo już jakiś czas temu zwróciła moją uwagę. Korzystając z promocji również po nią sięgnęłam. Wybrałam odcień soft brown. 

LOVELY, K'LIPS, MATTE LIQUID LIPSTICK, ODCIEŃ MAGIC DESSERT


Moja kolejna namiętność czyli płynne pomadki matowe. Ogólnie lubię pomadki Klips, mam już odcień Pink Poison i bardzo przyjemnie mi się go nosi, a odcień Magic Dessert już miałam od bardzo długiego czasu upatrzony. A gdy usłyszałam, że może to być tańszy zamiennik Lolity Kat Von D, to już jasną sprawą było, że muszę kupić tą pomadkę w tym konkretnie kolorze. Nie jest to  kolor wiosenny, a raczej typowo jesienny, ale i tak go będę nosić teraz bo jest wyjątkowy i takiego odcienia jeszcze w swoich zbiorach nie miałam ;)
Pomadka oczywiście w zestawie z konturówką w tym samym kolorze, przyznam jednak, że nie jest to produkt pierwszej potrzeby i raczej będę rzadko po nią sięgać.

Sama się trochę dziwię, że ja jako maniaczka pomadek, zakupiłam tylko jedną, ale w sumie nic innego do mnie nie przemawiało, a nie mam zamiaru kupować czegoś na siłę tylko dlatego, bo jest na promocji.
Chyba muszę odwiedzić drogerie z szafą Golden Rose ;)

I to już wszystkie produkty które udało mi się upolować podczas promocji. Jak widać, obyło się bez większych szaleństw, ale nie chciałam robić wielkich zapasów. Postawiłam na produkty które są dla mnie nowością, aczkolwiek trafiły się też sprawdzone formuły jak pomada Wibo czy pomadka Lovely. Za całość zapłaciłam ok. 70 zł, więc jestem całkiem zadowolona. 

A Wy skorzystaliście ze słynnej promocji? Był szał zakupów, czy jednak obyło się bez wielkich szaleństw? Bardzo jestem ciekawa co trafiło w Wasze łapki :)

Pozdrawiam Was serdecznie